Uwaga!

To jest blog yaoi, czyli opowiadanie opisujące miłość zarówno fizyczną, jak i psychiczną dwóch mężczyzn. W tym wypadku jest to para Naruto-Gaara z mangi "Naruto".
Jest to mój drugi blog i notki będą się ukazywać rzadko (2-4 razy w miesiącu). Życzę miłego czytania.
Bo najtrudniejsza jest miłość do wroga i życie ze świadomością, że kiedyś będziesz musiał zabić ukochaną osobę


poniedziałek, 28 lutego 2011

Złe wieści

Wybaczcie, ale dzisiaj nie ma nowej notki. Jak mówi tytuł przynoszę BARDZO złe wieści. Otóż z powodu zmiany szkoły zmuszona jestem do zaliczenia całego roku z trzech przedmiotów. I zapewne gdyby nie było w nich Niemieckiego, miałabym mnóstwo czasu. Niestety jest.
Bardzo mi przykro. Miałam zawiesić bloga do końca marca/kwietnia, gdy to wszystko zostanie zaliczone(bądź oblane). Doszłam jednak do wniosku, że to byłoby z mojej strony dosyć podłe. W takim więc razie w ciągu tych dwóch miesięcy notki BĘDĄ, ale dosyć rzadko.
Mimo wszystko mam nadzieję, że się na mnie nie obrazicie. Piszę, bo lubię. A jeśli nie zaliczę... Strach się bać.
Pozdrawiam Hilisme
Ps. Możliwe, że jeszcze w tym tygodniu, jeśli pomiędzy nauką (jutro mam kartkówkę z PO i angielskiego, w środę z Niemieckiego i Geografii, w czwartek z Fizyki i Matematyki, w piątek sprawdzian z WOS-u i Polskiego, do tego muszę napisać pięć wypracowań i jestem pewna, że pojawi się jeszcze więcej zadań domowych), dodam kolejną część WDŚ, a w przyszłym pewnego OneShota.

poniedziałek, 14 lutego 2011

OneShot - "(He) be(lie)ve(d)"

Z góry informuję, iż jest to opowiadanie Shonen Ai, nie yaoi. Mimo to mam nadzieję, że się spodoba. Oczywiście para Naruto i Shikamaru. Mam nadzieję, że się spodoba. Mam nadzieję, że nie jest tak strasznie krótkie jak mi się wydaje.
* liceum
OneShot
"He believed"

- Obiecałeś, że spędzisz ten dzień ze mną!
- Wybacz, ale nie mogę.
- Są walentynki, a my jesteśmy parą!
- Chyba już nie. Wybacz.

Minął rok, a ja dalej nie potrafię o nim zapomnieć. Nie rozumiem, dlaczego zostawił mnie właśnie w tym dniu. W święto zakochanych. Przecież mówił, że mnie kocha! Wierzyłem mu! A on… najzwyczajniej w świecie kłamał. Czemu nie podał powodu? Dlaczego po prostu wyjechał bez pożegnania? Tyle pytań, a jedyna osoba, która może na nie odpowiedzieć, jest gdzieś daleko. Nawet nie powiedział dokąd się wyprowadza! Czy byłem aż taki zły? Czy przeszkadzało mu moje lenistwo? Może powinienem się bardziej starać. Cóż, teraz już jest za późno.
Niechętnie podniosłem się z łóżka przerywając nic niewarte rozważania. Czternasty luty, dzień, który znienawidziłem. Dokładnie rok temu w tym dniu on po prostu mnie zostawił. Nie wiem tylko czemu, nie domyśliłem się, że kłamał. Takie rozważania nie mają sensu. On nie wróci, a ja będę żył tą niszczącą miłością do niego.
Sięgnąłem po przygotowany wcześniej mundurek szkolny i leniwie zacząłem go na siebie zakładać. Krawat odrzuciłem, gdyż wiązanie go byłoby zbyt kłopotliwe. W ogóle całe to noszenie mundurków jest niezwykle upierdliwe. Jestem w pierwszej klasie kôkô*, więc nauczyciele każą mi pracować na lekcji. Skończyły się czasy, gdy mogłem bezkarnie przesypiać wszystkie godziny w szkole i leniwie wracać do domu. Teraz kazano mi coś z siebie dawać. A to jest męczące.
Wyszedłem z domu nie budząc rodziców, którzy wrócili nad ranem z pracy. Nie zawracałem sobie głowy śniadaniem. Nie miałem ochoty na nic. Dzisiejszy dzień wiąże się z najgorszym wspomnieniem z mojego życia. Idąc wśród wirujących płatków śniegu znów zacząłem rozmyślać, dlaczego. Dlaczego mnie zostawił? Dlaczego odszedł bez wyjaśnienia? Dlaczego to tak cholernie boli? Dlaczego nie potrafię zapomnieć? Dlaczego nie mogę przestać go kochać? I ciągle pojawia się tylko pytanie: dlaczego?
Minutę przed dzwonkiem leniwie przekroczyłem szkolne mury. Udałem się wolno do szatni ignorując fakt, iż będę spóźniony. Zawsze mogę udać, że zaspałem, wtedy mi to usprawiedliwi Asuma – mój wychowawca i najlepszy przyjaciel mojego ojca.
Zdjąłem kurtkę, gdy do szatni wleciał spóźniony Gaara. Uniosłem pytająco brwi patrząc na niego i ziewnąłem przeciągle.
- Co jest? – spytałem znudzonym głosem. Chyba tylko przy jednej osobie potrafiłem się ożywić, ale go tu nie ma.
- Ponoć dzisiaj do naszej klasy dojdzie ktoś nowy. Oby to była jakaś fajna laska. – wyszczerzył usta i pośpiesznie zaczął się przebierać.
- Kolejna upierdliwa osoba? – jęknąłem.
- Dla ciebie wszyscy są upierdliwi! – krzyknął mi do ucha rudzielec.
- Nie drzyj się. To takie…
- kłopotliwe. – powiedział równocześnie ze mną ostatnie słowo.
Nie zainteresowany odwróciłem się i leniwie podążyłem na najwyższe piętro, gdzie odbywały się zajęcia z przedmiotów ścisłych. Pierwsza była matematyka z Kurenai. Dobrze, że kobieta mnie lubi. Inaczej nie byłoby ciekawie. Gdyby była taka jak na przykład Umino, wylądowałbym u dyrektora. Ona jednak przymyka oko na moje wybryki w zamian za kilka zwycięstw w olimpiadzie matematycznej. Cóż logiczne myślenie to moja specjalność.
Doczłapawszy pod sale zapukałem lekko i otworzyłem drzwi.
- Przepra… - przerwałem zauważając, że w klasie nie ma nauczycielki. Dziwne ona nigdy się nie spóźnia, a jest już dziesięć minut po dzwonku. Uznając rozmyślania nad tym za zbyt kłopotliwe usiadłem w swojej ławce kładąc głowę na rękach. Powoli zaczynałem zasypiać. W klasie panowała totalna samowolka. Hałas był niezwykle upierdliwy.
Nagle wszystko ucichło. Z korytarza dobiegały przytłumione słowa jakiejś rozmowy. Po chwili drzwi otworzyły się i stanęła w nich Kurenai z Asumą.
- Do naszej klasy dojdzie nowa osoba. – powiedział donośnie chemik.
- To już wiemy! – krzyknął ktoś z tyłu, a w sali rozległy się śmiechy. Niezrażony Sarutobi kontynuował.
- Przyjmijcie go miło, bo jest ciężko chory. – męska część klasy jęknęła żałośnie zauważając, że nowy osobnik będzie ich rywalem, a nie zdobyczą. – Wejdź.
Do sali wszedł młody chłopak, którego twarz zakrywał kaptur. Gdy go zdjął wstrzymałem oddech. Na mojej twarzy musiał malować się niezwykły szok, bo kilka osób pokazywało mnie palcami. Na środku stał nie kto inny jak właśnie ON. Przez niego dzisiejszy dzień jest dla mnie złym wspomnieniem, a teraz stoi tu przede mną. Taki sam, a jednak zupełnie inny.
Jego blond kosmyki jakby straciły blask, niebieskie oczy nie emanowały szczęściem, a zazwyczaj uśmiechnięte usta ściągnięte były w nic nie wyrażającą minę. Pamiętam, że chłopak zawsze był chudy, lecz teraz wyraźnie ubrania wisiały na nim luźno. Policzki miał zapadnięte, a pod oczami ciemne cienie świadczące o długotrwałej bezsenności. Ale co mu się stało?
- Jestem Naruto Uzumaki. – odezwał się. Zamiast ciepła jego głos był pełen lodu, aż wzdrygnąłem się słysząc go. – Ostatnie pół roku spędziłem w sanatorium. Mam nadzieję, że nawiążę tu przyjaźnie. – Jego ton kłócił się ze znaczeniem wypowiadanych słów, lecz ludzie najwyraźniej zaskoczeni nie odezwali się. Takiej ciszy w tej klasie nigdy jeszcze nie było.
- Naruto. Koło Nary jest wolne miejsce, usiądź tam. – odezwał się Asuma. Słysząc moje nazwisko blondyn skierował na mnie wzrok, a w jego spojrzeniu błysnął żal. Skierował się w moją stronę.
- Cześć Shikamaru. – odezwał się będąc w połowie drogi. Ludzie spojrzeli na mnie dziwiąc się, że znam tego chłopaka. Nic sobie z tego nie robiąc patrzyłem w oczy człowiekowi, którego kocham.
- Cześć – odezwałem się cicho, a w moim głosie zamiast znudzenia pobrzmiewał wyrzut. Chciałem się na niego wydrzeć, spytać o wszystko. A jednocześnie pragnąłem rzucić mu się w ramiona i pocałować. Jednakże nie ruszyłem się z miejsca. Zamiast tego spuściłem wzrok i dodałem szeptem. – Miło znów cię widzieć.
Zaczęła się lekcja. Cały czas milczałem i uważnie słuchałem Kurenai. Notowałem każde słowo wiedząc, że jestem obserwowany przez parę niezwykle niebieskich oczu. Nie chciałem z nim rozmawiać, nie po tym co mi zrobił. Nie dziś, gdy wypada dokładna rocznica tego wydarzenia. Najwyraźniej rozumiał to, bo sam również nie zaczął rozmowy. Gdzie podział się ten wiecznie uśmiechnięty gaduła, którego kocham?
Gdy zadzwonił dzwonek, szybko wymknąłem się do toalety unikając spotkania z blondynem. Wróciłem dopiero na lekcję, i tak przez cały dzień.

Po lekcjach chciałem szybko opuścić budynek szkoły i wrócić do domu. Niestety, gdy wyszedłem Naruto już na mnie czekał. Rzucił mi smutne spojrzenie, po czym wbił wzrok w ziemię.
- Możemy porozmawiać, Shika? – nigdy nie umiałem mu odmawiać, a teraz słysząc jego niemal błagalny głos poczułem ukłucie w sercu. Kiwnąłem potakująco głową. Skierowaliśmy się w milczeniu w stronę parku. Śnieg już nie padał. Oboje obserwowaliśmy białe chmury na niebieskim niebie. Ono zawsze kojarzyło mi się z oczami blondyna. Przypominało o nim. Lecz nie potrafiło zmieniać odcienia zależnie od emocji, a oczy Naruto umiały.
- Przepraszam. – odezwał się nagle spuszczając wzrok. Smutek jaki od niego bił krajał serce.
Usiedliśmy na jedynej odśnieżonej ławce.
- Wybaczysz mi kiedykolwiek? – spytał.
- Powiedz mi dlaczego. – mruknąłem jakbym nie słyszał jego słów.
- To dłuższa historia.
- Mam czas.
Westchnął tęsknie, po czym odezwał się znowu.
- Dokładnie rok temu w walentynki, które mieliśmy spędzić razem, dowiedziałem się od lekarzy, że jestem ciężko chory. Musiałem zostać poddany ciężkiej operacji. Szanse na przeżycie były mniejsze niż trzydzieści procent. Nie chciałem byś zastanawiał się czy przeżyję. Nie chciałem byś patrzył na moją śmierć. Więc musiałem z tobą zerwać. Chciałem ci to wytłumaczyć, gdy będzie po wszystkim… o ile przeżyję. Miałem nadzieję, że jeśli stanie się odwrotnie… to zapomnisz… i ułożysz sobie życie z innym. – przerwał by zaczerpnąć tchu. – Ale stało się inaczej… w skutek utraty zbyt dużej ilości krwi zapadłem w śpiączkę, z której obudziłem się pół roku temu… z amnezją i anemią. O niczym nie pamiętałem… nie znałem swojej przeszłości… nie poznałem swoich rodziców… Kilka dni po moim przebudzeniu, moi rodzice jechali do mnie do szpitala… i nie dojechali… jakiś kierowca zasnął za kierownicą. Tsunade zadbała, bym trafił do sanatorium, gdzie miałem w spokoju odzyskiwać pamięć. Po pięciu miesiącach… wróciły wszystkie wspomnienia… i wtedy przypomniałem sobie o tobie… Wiedziałem, że minął już rok… sądziłem, że nie chcesz mnie znać, ale musiałem się upewnić… musiałem sprawdzić, czy są jeszcze jakieś szanse, że będziesz ze mną szczęśliwy.. Shika… - urwał. – ja… przepraszam.. postąpiłem strasznie głupio… pewnie nie chcesz mnie już znać…
Moje oczy wypełniły się łzami. Mój anioł zrobił to by mnie chronić. Jak on mógł pomyśleć, że o nim zapomnę? Że mu nie wybaczę? Że nie chcę go znać? Przecież…
- Naruto. – odezwałem się cicho przytulając go. – Zawsze cię kochałem.. i nadal kocham.
Odwrócił się w moją stronę zdziwiony. W jego oczach dostrzegłem błysk nadziei, szybko zastąpiony smutkiem.
- Miłość wszystko wybacza. – Szepnąłem mu do ucha.
- Ty mi wierzyłeś, a ja kłamałem. – mruknął, a po jego policzku spłynęła samotna łza. Starłem ją szybko kciukiem, ujmując w dłonie jego twarz.
- Teraz mów mi o wszystkim. – musnąłem jego usta, a po chwili nasz pocałunek zamienił się w namiętny taniec języków. „Walentynki nie są jednak takie złe” – pomyślałem jeszcze tylko, po czym całkowicie zagłębiłem się w obecnych odczuciach.

niedziela, 13 lutego 2011

Info

Wybaczcie z powodów technicznych (podły Word i cudowny wirusik) nastąpi opóźnienie z pojawieniem się OneShota Walentynkowego z parą Naruto i Shikamaru. Pojawi się on dopiero dzisiaj późnym wieczorem lub jutro z samego rana. Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie. W ramach przeprosin przyjmijcie tych kilka obrazków.
Beautyfull? or not?

Łiiiii!!




Naru-"I po co oni robią te zdjęcia?" Shika- "Geez, ale to kłopotliwe"^^  

Nie potrafię tego opisać...jest niezwykle piękne ;D

W tym obrazku się zakochałam, gdy tylko go zobaczyłam. : )

Zdrada doskonała^^
Ciekawe na czym ich przyłapali xD

czwartek, 10 lutego 2011

Wojna Dwóch Światów - R. 2

W ankiecie na OneShot Walentynkowy zwyciężyła para - Naruto i Shikamaru. OneShot ten pojawi się dokładnie 14.02.2011 więc serdecznie zapraszam.
Serdecznie dziękuję za komentarze i mam nadzieję, że w przyszłości więcej osób zacznie odwiedzać mojego bloga. Nie rozumiem również skąd wzięło się tyle głosów w ankiecie. 21? A notki do tej pory skomentowały 3 osoby. ;/ Więc mam taką prośbę. Każdy kto czyta niech chociaż o tym poinformuje, bo trochę zniechęca mnie fakt, że prawie dla nikogo nie piszę. Co nie oznacza, że dla tych 3 osób pisać nie będę. Ale wiecie... wen nie jest taki miły jakbym chciała by był.
W takim razie prosiłabym nawet o chociażby jedno zdanie w komentarzu.
Nie przedłużając zapraszam na kolejny rozdział Wojny Dwóch Światów. Życzę miłego czytania i pozdrawiam.

Rozdział dedykowany Sol, która motywuje mnie faktem, iż wiem, że czyta. No i fajnie się z nią gada ;) Pozdrowienia dla ciebie i mam nadzieję, że poinformujesz mnie, gdy założysz bloga.

"Wojna Dwóch Światów"
Rozdział 2 - Dziwna Szkoła



Rzuciłem brunetowi zdziwione spojrzenie. Zastanawiając się o czym on do cholery mówi. Nie zdziwiłbym się, gdyby okazało się, iż wysłano mnie do jakiejś szkoły wariatów. No bo kurwa, w jakim on świecie żyje, że widzi anioły i demony. Pewnie wkrótce zacznie coś gadać o wampirach i wilkołakach. Skrzywiłem się mimowolnie, lecz nic nie powiedziałem. Gdy posłał mi spojrzenie, w którym kryło się ewidentne politowanie, wydawało mi się, że dostrzegłem w jego oczach jakiś przebłysk czerwieni. Zupełnie, jakby próbował opanować gniew. „Jak demon”- przemknęło mi przez głowę, za co zganiłem się w myślach.
- Jesteś nowy? – w jego głosie kryło się zdziwienie. Kiwnąłem twierdząco głową. – Nie często się zdarza, że do naszej szkoły trafia ktoś w połowie drugiego semestru. – To zdanie jakoś szczególnie mnie nie zaskoczyło. W końcu zmieniając szkoły co dwa tygodnie, bądź miesiące byłem do tego przyzwyczajony. Milczałem oczekując na dalszą część wypowiedzi, lecz chłopak czekał najwyraźniej na jakiś komentarz. Po dwóch minutach odezwał się ponownie zauważając, że raczej nic nie powiem. – Dobra to ja ci część wytłumaczę. Lecz najpierw musisz mi odpowiedzieć na pytanie. – znów zamilkł na chwilę. Chyba liczył na jakąś reakcję. „Cóż nie lubię się za dużo odzywać, więc gadaj o co chodzi.” – pomyślałem, cierpliwie czekając na pytanie. – Wychowałeś się w świecie ludzi? – przytaknąłem ruchem głowy. – Eh.. mało rozmowny jesteś. – Bynajmniej go to nie zniechęciło. – Więc słuchaj. Prócz świata, który znasz są jeszcze inne. Istnieją w tej samej rzeczywistości, lecz potrafią zakamuflować swoją obecność. Żyją w nich anioły, demony i inne stworzenia znane ludziom jedynie z książek, które uznają za fantastyczne. Te dwie rasy są najpotężniejsze i jednoczą inne. Od dwudziestu lat toczą wojnę, lecz mimo to dalej wysyłają swoje dzieci do wspólnej szkoły. Można by rzec, że szkoli ona do walk, w których będą musieli uczestniczyć po jej skończeniu. – przerwał na chwilę, by sprawdzić w jakim miejscu się znajdujemy, po czym kontynuował. – Nie raz zdarza się, iż któryś z demonów, aniołów lub osobnik jakichkolwiek innych ras posiadał dziecko z ludźmi. Jeszcze nie słyszano o dziecku, które byłoby poczęte przez dwójkę różnych stworzeń, jak na przykład wampira i elfa, gdyż nie wiadomo jakie cechy by przeważały. U ludzi jest to znacznie prostsze, bo ich kod genetyczny jest dużo słabszy i każde dziecko posiada wszystkie cechy Prawdziwego świata. Skoro masz na nazwisko Uzumaki, znaczy to, iż jesteś potomkiem jakiegoś człowieka i kogoś z drugiego co do siły klanu demonów. Jednym słowem można by cię nazwać księciem demonów. Niezależnie od tego, czy żyłeś wśród ludzi czy nie, wojna dotyczy także ciebie i gdy król demonów No Sabaku zechce byś brał udział w walkach, będziesz musiał się stawić. Twoje włosy świadczą, że masz sporą moc, jednakże najlepsi są płomiennowłosi. – Odwróciłem głowę w stronę okna przetwarzając zdobyte informacje. Nara widząc to zamilkł.
Zawsze wydawało mi się, że jestem inny, ale chyba nie jestem w stanie przyjąć do wiadomości, że jestem demonem. No w sumie półdemonem. To chore. Niemożliwe. Nienaturalne. Ale… jeśli to wyjaśniałoby moje przekleństwo? Dlaczego do cholery to wszystko jest tak skomplikowane? Zmarszczyłem brwi. Jeśli to prawda może poznam swoich rodziców, lub choć jedno z nich.
- Jakie moce mają demony? – zorientowałem się, że wypowiedziałem te słowa na głos, dopiero widząc, że Shikamaru zaczął się nad czymś zastanawiać.
- Cóż różnie bywa. – powiedział po krótkiej chwili ciszy. – Najczęściej są to moce żywiołów. W porównaniu do aniołów, które kilkoma słowami mogą otrzymać wszystko, moce demonów są dość zróżnicowane. Zdarza się, że ktoś rodzi się mistrzem jednego żywiołu, albo w formie zwierzęcia może używać zupełnie innego na poziomie znacznie przewyższającym ten, który osiąga się w po ukończeniu nauki w szkole. Ale to nie zdarza się u półdemonów. Tylko ci posiadający czystą krew mogą przybierać trzy formy: zwierzęcą, ludzką i demoniczną. Ludzkie geny wypierają tą zdolność. A czemu pytasz? – Rzucił mi uważne spojrzenie, lecz ja pogrążyłem się już do końca we własnych myślach. „Anioły mogą kilkoma słowami otrzymać wszystko” – to zdanie nie dawało mi spokoju, bo skoro jestem demonem, przynajmniej z tego co mi mówił, to jakim cudem posiadam tę zdolność aniołów? Powoli zaczynałem się przyzwyczajać do myśli, że ten chłopak może mieć rację, choć istniała obawa, iż jednak jest wariatem. Zrzuciłem ją na dno podświadomości. Demony…anioły…wampiry…elfy…czy naprawdę możliwe jest, że tak wygląda ten świat? Gdyby to się okazało prawdą, to nie wyrzucą mnie z tej szkoły, nie zależnie od tego, co się stanie.
- Tak z ciekawości. – odpowiedziałem na zadane pytanie po kilku minutach. Pociąg zaczął zwalniać i zatrzymał się na niewielkiej stacji. Po chwili ktoś otworzył drzwi do mojego przedziału. Kurwa chciałem jechać sam. Skrzywiłem się widząc wysokiego bruneta o czarnych niczym studnie bez dna oczach. Nara spojrzał na niego obojętnie ziewając. Spojrzenie nowoprzybyłego spoczęło na mnie, a na jego twarzy pojawił się ironiczny uśmiech.
- Pomyliłaś wagony. – Zwrócił się do mnie w formie żeńskiej, do czego byłem już tak przyzwyczajony, że obojętnie spojrzałem w stronę okna. – Słyszysz co mówię, kurwa? – Chyba ktoś ma problemy z zapanowaniem nad swoimi emocjami. Poczułem ogromną satysfakcje, co zaskoczyło nawet mnie. – Nie powinnaś lekceważyć Uchiha. – Zmienił ton na zimy, sądząc zapewne, że się przestraszę. – Nara wiem, że nie czujesz wielkiej nienawiści do aniołów, ale słyszałem, że wolisz chłopców. – Demon siedzący obok mnie drgnął nerwowo. By uniknąć konfrontacji. Odwróciłem się w jego stronę i musnąłem jego ramię, mówiąc cicho pod nosem.
- Spokojnie. Masz być spokojny. – O dziwo moje słowa wywołały na jego twarzy spokój, lecz ledwie widoczna zmarszczka na czole świadczyła o tym, iż mocno się nad czymś zastanawiał. Nie zawracając sobie chwilowo głowy takim stanem rzeczy, zwróciłem wyzywające spojrzenie na bruneta. – Nie jestem dziewczyną. – mój głos brzmiał rozkazująco jak zawsze, gdy ktoś próbował się nade mną wywyższyć. – Jak się nazywasz?
Na jego twarzy pojawiło się skupienie, jakby zastanawiał się, czy jestem na tyle ważny, by musiał odpowiadać. W końcu spuścił wzrok nie wytrzymując mojego przeszywającego spojrzenia.
- Sasuke Uchiha, a ty aniołku? – uśmiechnął się lubieżnie i najwyraźniej próbował mnie obrazić. Niestety zbyt często tak mnie traktowano, bym choć trochę się tym przejął.
- Naruto – powiedziałem dobitnie. – Naruto Uzumaki.
Przez moment widziałem w jego oczach błysk przerażenia, lecz po chwili zastąpiła go obojętność. Podniósł się z zadziwiającą szybkością i zatrzymując się na chwilę w drzwiach, rzucił.
- Nara trzeba było ostrzec. – po czym zniknął za drzwiami, a ja oparłem spokojnie głowę o szybę.
- Kim on był? – Spytałem sennie.
- Pochodzi z najsilniejszej rodziny wampirów. Są jednymi z naszych sojuszników, tylko nas demonów słuchają. – pokiwałem głową na znak, że rozumiem, a oczy same zaczęły mi się zamykać. Wydawało mi się, że słyszę w swojej głowie: „śpij, śpij” i chyba to spowodowało, iż powiedziałem na głos.
- Choćbym miał nigdy więcej nie spać, nie zasnę teraz. – Jak zawsze słowa te podziałały na mnie pobudzająco. Usłyszałem uderzenie. Spojrzałem na Shikamaru, który uderzył ręką w drzwi. Patrzył na mnie dziwnie, a jego oczy zaczęły pobłyskiwać czerwienią. Zbliżył się do mnie.
- Co zrobiłeś? – jego głos zabrzmiał przerażająco, a zarazem zupełnie inaczej niż wcześniej. Wzruszyłem ramionami.
- Wydawało mi się, że ktoś gada mi w głowie, że mam zasnąć. – Demon odwrócił głowę w stronę okna. – Wiesz co się stało, prawda? – spytałem pewnie, co jeszcze bardziej go zaskoczyło.
- Oczywiście. – Przyglądał mi się w milczeniu. – Ten cholerny wampir chciał cię uśpić. W szkole sobie z nim poważnie porozmawiam. – choć zabrzmiało to złowrogo nie zmieniłem obojętnego wyrazu twarzy. – Nie zdarzyło ci się to pierwszy raz. – Powiedział nagle. – Wiedziałeś jak zatrzymać urok. – Musiałem zrobić niesamowicie głupią minę, bo po chwili wybuchł śmiechem. – Ty nie wiedziałeś, że to urok. – kiwnąłem potakująco głową. – Sporo się sam nauczyłeś, bez jakiejkolwiek wiedzy o tym świecie. – Jego spojrzenie znów stało się przeszywające. Jakby chciał sprawdzić, czy mówię prawdę. – Udało ci się mnie uspokoić…a to jest dziwne. – mruknął niepewnie. – To umieją aniołowie. – zmarszczyłem czoło czekając do czego zmierza. – Na pewno masz na nazwisko Uzumaki? – chciałem odpowiedzieć, ale nim mi się udało, zadał drugie pytanie. – Dlaczego wyrzucono cię ze szkoły?
- Chciałem żeby się spaliła. – odparłem obojętnie wzruszając ramionami.
- I spaliła się. – dokończył z szerokim uśmiechem. – Tego anioł by nie dokonał. Więc mówiłeś prawdę, ale jesteś dziwny jak na demona. – Zaśmiał się, a ja milczałem, aż dojechaliśmy do stacji, na której musieliśmy wysiąść.

Opuściwszy pociąg rozejrzałem się po przestronnym dworcu. O dziwo mimo sporej wielkości budynek był niemal pusty. Przebywały w nim jedynie osoby w wieku szkoły. „Zupełnie jakby po to właśnie był wybudowany” – przeszło mi przez myśl. Zaraz za mną wysiadł Shikamaru, mimo swych poprzednich słów obserwował mnie uważnie. Nic sobie z tego nie robiąc ruszyłem powoli w stronę wyjścia. Nim postawiłem drugi krok minął mnie ze świstem wampir poznany w pociągu. Uśmiechnąłem się nieznacznie. „Oj będzie zabawa.”
Wyszedłem z budynku rozglądając się po parkingu, wyśmiewając w myślach osoby, które dumnie wsiadały do własnych samochodów i innych pojazdów. Uśmiechnąłem się sarkastycznie i skierowałem się w stronę parku. Wytłumaczono mi mniej więcej jak trafić do tej szkoły.
- Naruto czekaj! – usłyszałem za sobą krzyk Shikamaru. Dogonił mnie i wskazał na swój samochód próbując coś powiedzieć. Lecz nim zdołał złapać oddech, uprzedziłem go.
- Przejdę się. – Odwróciłem się na pięcie i leniwie z torbą na ramieniu skręciłem w stronę parku. Droga minęła mi szybko, gdyż zagłębiony w myślach nie zważałem na otoczenie. Gdy opuściłem przyjemny cień drzew, moim oczom ukazał się niesamowity budynek. Musiałem przyznać, że nawet na mnie zrobił wrażenie.
Szkoła mieściła się w dawnym pałacu, obok którego stały drobniejsze budynki. Zapewne były to sale gimnastyczne i internaty. Przede mną było sporej wielkości jezioro, w którym kilkoro uczniów się kąpało. Natomiast po drugiej stronie, dokładnie naprzeciwko mnie znajdował się właśnie ten budynek. Wykonany w starym japońskim stylu. Dachy pokryte korą cytrusową podtrzymywane były przez w tradycyjny sposób umieszczone słupy. Wszystko wykonane było z drewna nadając konstrukcji specyficznej lekkości. W miejscu, gdzie do jeziora wpływała rzeka, umieszczony był niewielki czerwony mostek prowadzący do wejścia. Całość miała dwa piętra wysokości, a niektóre z wieżyczek trzy. Musiałem przyznać, że ta szkoła robiła wrażenie.
Ocknąłem się z zamyślenia i wolnym krokiem zacząłem obchodzić jezioro. Im bliżej byłem, tym więcej szczegółów zacząłem dostrzegać. Na przykład między głównym budynkiem szkoły, a internatami, znajdował się ogród. Postanowiłem, że później przyjrzę mu się dokładniej. Zawsze kochałem naturę i czułem się dobrze w japońskich ogrodach.
Dotarłszy do drzwi, przez które co chwilę przechodzili uczniowie, złapałem jednego z nich za rękę.
- Gdzie jest gabinet dyrektora? – spytałem chłodno, na co chłopak wyrwał rękę z mojego uścisku.
- Spierdalaj aniołku, spytaj kogoś swojej rasy. Ja się z gorszymi nie zadaję. – uniósł dumnie głowę. Przyjrzałem mu się uważnie przypominając sobie słowa Nary z pociągu. No tak, wojna demonów z aniołami.
- Muszę cię wyprowadzić z błędu gnojku. – niemal zasyczałem rzucając mu pogardliwe spojrzenie. – Jestem półdemonem.
Splunął mi pod nogi wykrzywiając usta w ironiczny uśmiech. Prawdę powiedziawszy zaczynał mnie wkurzać. Wiem, że można mnie nie lubić, ale nie jestem osobą, która da się poniżać.
- Połówki nie dorastają do pięt pełnokrwistym, szmato.
Próbowałem powstrzymać furię, która zaczynała mnie ogarniać. Naszej rozmowie od pewnego czasu zaczęło się przyglądać coraz więcej uczniów. Zacisnąłem dłonie w pięść, lecz ogień jaki szalał wewnątrz mnie, nie zmalał.
- Powtórz. – warknąłem.
- A co nie dość, że połówka, to jeszcze głuchy? – Jego zaczepny ton działał na mnie jak płachta na byka. – Powiedziałem, że jesteś SZMATĄ.. może mam przeliterować skoro nie rozumiesz?
Próbowałem uspokoić oddech, ale ostatnie zdanie przelało czarę goryczy. Nie rzuciłem się na niego. Nagle z nikąd zerwał się potężny wiatr i zaczął krążyć wokół mnie coraz szybciej.
- Gnido głupia. – syknąłem jadowicie. – Nigdy. Więcej. Tak. Do. Mnie. Nie. Mów! – podnosiłem stopniowo ton. – Rozumiesz?! – wydarłem się, a wiatr z zawrotną siłą odrzucił wszystkich, którzy nie ukryli się za tarczami ode mnie. Oddychałem ciężko, wciąż czując złość. Przynajmniej dostał dzieciak nauczkę.
Wstał z trawy, na którą upadł. Odrzuciło go o pięć metrów i choć nie wiedziałem, jak to zrobiłem, czułem satysfakcje widząc jego przerażoną twarz.
- Więc gdzie jest ten gabinet dyrektora? – spytałem ponownie obojętnym głosem.
- Cz-cz-czwarte d-d-drzwi n-na l-l-lewo. – wyjąkał i uciekł. Wszedłem do środka, a ludzie usuwali mi się z drogi z szacunkiem i przerażeniem. Nie ma to jak wyrobić sobie opinię w ciągu kilku minut. Przynajmniej co do jednego miałem pewność. To nie jest sen, a anioły i demony istnieją. Wojna trwa, lecz jaka będzie jej przyszłość i zakończenie?